sobota, 21 grudnia 2013

Rodzinna rutyna, czyli czego nie doceniamy a co przeceniamy.

      Ostatnio mama powiedziała mi żebym poszła do kuchni i zobaczyła no to, co leżało tam na parapecie. Poszłam i zobaczyłam kartkę leżącą zapełnioną stroną do spodu. Mówię: "nic, tylko jakiś przepis". Odwróciłam. Był to obrazek z następującą treścią:

6 lat: Mama wie wszystko.
8 lat: Mama wie bardzo dużo.
12 lat: Tak naprawdę mama nie wie wszystkiego.
14 lat: Mama nic nie wie.
16 lat: Mama? Co tam mama!
18 lat: Mama jest starej daty.
25 lat: A może mama wie?
35 lat: Zanim zdecyduję, zapytam mamę.
45 lat: Zrobię tak, jak doradzi mi mama.
75 lat: Chciałabym zapytać mamę.

      Nie pisałam o tym wcześniej, ale nie mam zbyt dobrych stosunków z rodzicami. Nie żebyśmy ze sobą nie rozmawiali czy coś. Po prostu od poniedziałku do piątku widzę ich przez około godzinę, może dwie dziennie. Nie jemy wspólnie posiłków. Dodatkowo tato pracuje do późna i często nie ma go w weekendy (święta, nie święta - jedzie do pracy), a mama w weekendy co dwa tygodnie - studia. Jest jeszcze młodszy brat. Ja natomiast mam szkołę. Niby jest to tylko szkoła, ale nauka pochłania mnie zupełnie.

      Wracając do obrazka, wiem, że wygląda to jakby było pobrane z bestów, ale jeżeli coś dokładnie odzwierciedla uczucie, o którym człowiek boi się mówić, to... wzrusza.

      Doszłam do wniosku, że rodzice nie wiedzą co się dzieje w moim życiu i to nie jest tak, że ja im o niczym nie mówię! Ile to razy było tak, że mówiłam coś do mamy, a ona tak pochłonięta pracą (np. zmywaniem - bo przecież talerz, dwa kubki i widelec nie mogą leżeć w zlewie) bezmyślnie potakiwała. Ile to razy babcia przychodziła do nas, na górę i przerywała nam "rozmowę" (z racji tego, że babcia jest starsza - ma pierwszeństwo w dotarciu do głosu). Ile to razy tata powiedział mi: "daj mi spokój", albo zupełnie olał. Już nie mówię o tym, że nazywa mnie idiotką, bo już nie zwracam na to uwagi. Czasami są takie nerwowe sytuacje. Wybaczam mu to, ale nie wybaczam tego, że mnie olewają. Czuję się jak student będący "przelotem" w tym domu. Jestem najlepszym przykładem, że pieniądze nie zastąpią człowieka. A może ja jestem dla nich jeszcze gówniarzem? Już nawet nie chce mi się naprawiać stosunków między nami. Poddaję się. I tak zawsze to ja jestem ta najleniwsza i najbardziej problemowa.

      Nawet ostatnio poprosiłam tatę żeby mi w czymś pomógł, bodajże w malowaniu lampy, to odpowiedział: "nie mam czasu". Siedział sobie w fotelu oglądając telewizję. Nawet nie wspiera mnie w fotografii, bo uważa, że jest to droga pasja. Dziękuję tato. Może kiedyś dojdziesz do wniosku, że jednak coś mi wyszło w życiu.

Dosyć o mnie.
Wesołych Świąt! Życzę Wam żebyście spędzili ten czas w miłym towarzystwie.






środa, 18 grudnia 2013

Papka myśli.

      Ta strona, o właśnie ta, jest największym przykładem egoizmu człowieka. Kolejny wpis z serii "co mnie denerwuje" i "mam prawo wyrazić swoje zdanie, bo to mój pamiętnik". Zapraszam do przeczytania tego jakże inteligentnego bełkotu w moim wykonaniu.

      Fałszywi ludzie. Nie no spoko. To tylko fałszywi ludzie. Tu, tam, w lustrze, wszędzie, od zawsze. Nic nowego. Tylko jedna rzecz. Jak osoba X może mieć tyle tupetu, żeby nagadywać osobie Y na osobę Z, wiedząc, że osoba Y ma kontakt z osobą Z? Ach, jeszcze dodam, że osoba X (fałszywa, jeśli się nie pogubiłeś/aś) udaje przyjaciela/przyjaciółkę. No cholera jasna! Ja właśnie jestem takim pośrednikiem. Słucham jak dwie osoby żalą się na siebie nawzajem i to wszystko zależy ode mnie jak to się zakończy. Właśnie w tym momencie bije się moja szczerość i "koleżeństwo" (tak to nazwijmy, tylko nie odbierzcie mnie jako narcyza, nienawidzę tego). Mam taką ochotę powiedzieć tej osobie, że druga na nią gada, ale nie powiem, bo po pierwsze nie mam zamiaru niszczyć kontaktu między tymi osobami, po drugie - nie będę "zdradzać" osoby, która się żaliła i nie mam zamiaru dołować osoby której te informacje dotyczą. Z reguły już tak mam, że nie rozpowiadam tego, co ktoś mi powie (do tej pory zastanawiam się co jest ze mną, że tak wiele osób mi ufa, ale jest to bardzo miłe uczucie). Znam przypadek damsko-męski, więc nie zrzucajmy tylko na kobiety.

      A osoby, które uważają, że ubrania są jakimś wyznacznikiem osobowości?
Jeszcze nikt nie skomentował negatywnie i publicznie mojego "stylu" ubierania, pomimo tego, że ubieram się jak fleja, nie lubię chodzić na obcasikach jak inne dziewczyny (a, nawet nie mogę), nie noszę torby wysadzanej ćwiekami i nie mam zielonej parki (dla niezorientowanych, parka - kurtka). Ubieram się tak, jak jest mi wygodnie. Dobra, zgadzam się, mam wiele firmowych butów, ale to buty (spełniają różne funkcje). Chodzi mi tu o całokształt. Nie mówię, bo fajnie jak dziewczyna się ładnie ubiera, ale jak można mieć tyle "słegu", mieszać wszystkie style i być postrzeganym jako modną osobę? No na  pewno nie w moich oczach.
Jeżeli ktoś przyjrzałby się mojej osobie, to może zobaczyłby w pewnym sensie bunt. Chciałabym być tym niezniszczonym pokoleniem sprzed 12 lat. Bez czapek z napisem: "YOLO", bez obćwiekowanych (to jakaś forma odstraszenia chłopaków, nowoczesny feminizm?), bez kresek eyelinerem (bo po co wyglądać tak samo jak dziewczyna również stojąca przy "palarni"?). Żeby nasze ubrania nie mówiły tego, kim jesteśmy. Ja wolę tę wersję zdarzeń, a Ty? Może wolisz dziewczyny w legginsach, vansach, bluzie "obey", czapce w oczojebnym napisem "swag", ale mnie to nie obchodzi, tak samo jak Ciebie nie obchodzi moje zdanie.

      Ej, to mnie poruszyło. Wszystko się zmienia, wiem, ale dotarło do mnie, że sposób bycia, myślenia ludzi na tle innych pokoleń też ulega zmianom. Takim, nieodwracalnym. "Sory" zastępuje najpiękniejsze słowo w języku polskim. I ten brak szacunku do starszych osób. Pogoń za dorosłością. To, że gimnazjaliści są najlepszymi znawcami trunków alkoholowych. Już nawet nie mówię o ustępowaniu miejsca w autobusie staruszkom (bo to już masówka), ale o obraźliwym określaniu starszych osób. Odwołując się do poprzedniego postu - nie wiem, może ja rzeczywiście jestem przestarzała, rodzice wychowali mnie inaczej.

      Ale mój post na kilkanaście linijek świata nie zmieni i każdy ma tam jakiś sposób na wyrażenie swojej osoby. W tematyce modowej każdy ma prawo do bycia tym, kim się chce. Lubisz Rihannę? Okej, ale pamiętaj, że nie musisz promować wyrażenia "I wanna fuck Rihanna". Uważasz, że metal jest gatunkiem, który odzwierciedla Twoją osobowość? Żaden problem. Chodź w glanach. Nikt Ci nie broni. Jak już zauważyłeś/aś - co do wyglądu mamy szerokie pole do popisu. Do charakteru - znacznie mniejsze. Pomimo wszystkich zmian w wyglądzie, ideologiach, dalej jesteśmy ludźmi i okazujmy też człowieczeństwo wobec innych.

Ulżyło. Biję po łapach za "moja stara".
Miłego dnia.