wtorek, 18 lutego 2014

Spóźnione walentynki, czyli spróbuj tylko zapomnieć o drugiej połówce.

      Przepraszam, że nie pisałam. Wyświetlenia się nabijały a tu cisza. Już, wróciłam. No jakże nie napisałabym o walentynkach! Czyli mogę zacząć już hejtować?

      "O, walentynki. Jaka ściema. Chwyty marketingowe na serduszka na patykach. Nie ma miłości. Nie ma walentynek. O. Bezsens. Udają zakochanych. Łeh. Liżą się po kątach. Wszystko dla swagu. Dlaczego on z nią jest?! Pewnie się przespali! Idą razem gdzieś? Ona go przypadkiem nie zdradza?"

i jeszcze:

"Dlaczego oni idą do niej? Są razem?"

Dobra, już, starczy.

      Więc, Walentynki. Jak już przystało święto święcić - 14 luty jest datą znaną każdemu, zaraz po Wigilii, naszym narodzeniu i początku roku szkolnego. Norma. Chwila. Czy to jest święto? Patrząc na cel "czczenia" tego dnia (św. Walenty bla bla bla) to tak, ale czy wszystkie czynności, które wykonujemy podczas tego dnia są rzeczywiście potrzebne? Myślę, że dzisiejsze Walentynki to już bardziej tradycja. Jest to dzień podczas którego nie ma "zmiłuj się" i Twoja dziewczyna każe Ci spędzić ze sobą czas, a Twój chłopak prosi czy może wyjść na piwo z kolegami, ewentualnie romantycy odwalą coś romantycznego. I w sumie przez całe życie wkurzało mnie to święto, do czasu aż wpadłam na pomysł, że nie trzeba go wcale spędzać ze swoim chłopakiem. Przecież równie dobrze ten dzień może być mile spędzony w towarzystwie przyjaciółki/przyjaciela.


      Jeżeli powiem Wam, że uważam iż ten dzień jest najbzdurniejszym "świętem" w roku to chyba Was nie zdziwię. A JEŻELI JUŻ, TO WYJAŚNIĘ DLACZEGO! Otóż, jak to jest, że teoretycznie mamy drugą połówkę przez x czasu, a praktycznie jest ona rzeczywiście drugą połówką jedynie podczas tego jednego dnia. Skoro już tak się kochamy, to dlaczego nie pokazujemy tego codziennie? To jest trochę smutne. No ale co, ludzi nie zmienię. Podobno są ludzie i parapety. Ewentualnie taborety. Krążą różne wersje. Wróćmy do meritum.

      Walentynki jest to kiczowate "święto" podczas którego możemy zaimponować swojej drugiej połówce jeżeli jest ona pustą osobą. Nie mówię tu o kwiatkach. Zaznaczę, to bardzo miłe kiedy chłopak daje swojej dziewczynie różę w Walentynki. Bardzo miłe! To tak samo jak ze świętem kobiet. Fajny gest. Raczej mam na myśli osoby, które myślą, że kwiatkiem naprawią błąd lub wyrwą "dupę". Denerwuje mnie ten przesyt miłości w społeczeństwie. Budzisz się i od razu wiesz, że są walentynki. Telewizja, internet, szkoła. Możesz się jeszcze bardziej pogrążyć tym, że jesteś singlem i że z logicznego punktu widzenia nie jest to możliwe aby jakakolwiek żyjąca istota ziemska żywiła do Ciebie choćby namiastkę pozytywnych uczuć.


Tuż po obrażeniu Was, moich czytelników i nie usłyszeniu sprzeciwu z Waszej strony (cwana ja), dorzucę, że "Wilk z Wall Street" w objazdowym kinie orange i pizza własnoręcznie robiona to idealny sposób na spędzenie tego dnia, na dodatek w doborowym towarzystwie. :)


I piosenka o mnie, która towarzyszy mi od zawsze:



niedziela, 2 lutego 2014

A co na to "panie do towarzystwa"? - czyli rzucamy obelgami, bo możemy!

"Panie, które ciężko pracują,
są też bardzo uczynne"

W taki sposób wypowiedział się mój przyjaciel na temat prostytutek. Pozdrawiam Wózika. 

Na początek definicja prostytutki w Nonsensopedii:

Prostytutka (dz*wka, pi*da, ku*wa, mewka, suka, tirówka, kurtyzana, ssak leśny stojący przy wylotówce, kobieta lekkich obyczajów, lachociąg, córa hiobowa, panna o słabym sumieniu, pani gościnna w kroczu, zaklinaczka deszczu, lambadziara, jagodzianka, bułgarska grzybiarka, córa Koryntu, strażniczka lasu, zdzira, dziewka portowa, ciocia Stasia, panna co dużo wypije, wywłoka, lafirynda, kobieta gotowa na wszystko, szmata, pani spod czerwonej latarni, lodołamacz, dama negocjowalnego afektu, nowo poznana przelotna kuzynka, lodziarka, obsługa tira, lampucera, łachudra, jawnogrzesznica, biuro obsługi klienta, motyka (na Górnym Śląsku), przyssawka, odkurzacz na spermę) – najstarszy zawód świata, z którym wiąże się przysłowie „żadna praca nie hańbi” oraz „żyj i daj *rzyć innym”.
*rzyć - (tu) dupa
Nonsensopedia 

      A teraz wracając do powagi sytuacji. To trochę przykre, że kobiety oddają swoją godność za pieniądze. Prywatność i intymność to są jedne z przywilejów człowieka, pośród innych nienaruszalnych. Tymczasem takowa kobieta odrzuca przysługujące jej prawo i bierze za to pieniążki. Jeżeli poznając ludzi "odkrywamy" nawzajem swoje charaktery (czyli kiedyś poznamy je prawie/całkowicie), to może warto mieć jakąś nieodkrytą cząstkę siebie, chociażby cieleśnie? Ewentualnie odkryć ją dla kogoś wyjątkowego w swoim czasie. Dochodzę do wniosku, że takie kobiety nie mają nic do zaoferowania sobą, ponieważ są już zupełnie "odkryte". Nie ma w nich nic fascynującego, pociągającego. Można tu jedynie wspomnieć o poziomie inteligencji, ponieważ (tak szczerze) nie ma on powiązania z podejściem do szacunku do siebie. Co prawda, takie kobiety muszą mieć bardzo wysokie mniemanie o sobie, albo być w dołku finansowym. Autopercepcja nie zawodzi. Mam śmiałość tak twierdzić, ponieważ skoro te kobiety chcą pokazywać w pełni swoje ciało, to są świadome jego piękna bądź żyją w takiej świadomości. Popadają na tyle w zachwyt nad własnym ciałem, że chcą je pokazywać. Czy nie jest to z deka puste? Narcystyczne? Wracając jeszcze do stwierdzenia: "żadna praca nie hańbi" - w tym przypadku jest to błędne przekonanie. Prostytucja jest nielegalna. Nie jest pracą, tylko niezgodnym z prawem sposobem na utrzymanie. Do tych nonsensopedycznych określeń dodałabym jeszcze: las deszczowy dla bakterii. Patrząc na to, ilu klientów przewinie się przez usługi takiej pani można z ręką na sercu przyznać jej to określenie. To nie jest tak, że gdy prostytutka się umyje to nagle staje się jałową tundrą tylko gąszczem traw pełnym ukrytych niebezpieczeństw. ALE SIĘ WKRĘCIŁAM W TE PORÓWNANIA xD. Dobra, już, stop. Przechodząc do meritum sprawy - taka kobieta jest źródłem niekomfortowych chorób, często niewyleczalnych. Korzystając z jednorazowych usług możemy dożywotnie otrzymać "nieproszonego gościa". Nota bene, to nie jest dla Was ohydne? Przy stosunku dochodzi do wymiany ogromu bakterii. To tak, jakbyśmy coś po kimś pili/jedli. Teraz wyobraźmy sobie, że spożywamy jednego lizaka z 20-stoma osobami. Niezbyt apetyczne, prawda? 

      Tyle pięknych, młodych kobiet niszczy sobie życie uciekając w kierunku prostytucji. Ostatecznie - jeżeli kobieta nie ma szacunku do siebie, to dlaczego my mamy mieć ten szacunek do niej? Tępmy takie postępowanie. 

      A jeszcze, skoro już jesteśmy w tych tematach. Panie na rurach w clubach "go-go" również zaliczają się do prostytutek, ponieważ sprzedają swoje ciało. Jest to mniejsze zło gdyż jest ono jedynie oglądane a nie "wykorzystywane". 
Wspominając jeszcze o nimfomankach, właściwie to nie mam nic do nich. Uzależnienie to uzależnienie. To, że odstaje od normy społecznej to żadna nowość. Jest to jedynie defekt, który powinno się zwalczyć.  

Co na to mężczyźni?
      Wielu uważa, że kobiety, które lubią robić to co robią, to zmierzają ku idealnemu rozwiązaniu. Nie mam zamiaru konkurować ze zdaniem mężczyzn. Muszę je jedynie tolerować.

A jaką Wy macie opinię na ten temat?