piątek, 30 sierpnia 2013

Wygrani i przegrani.

      Każdy boryka się z problemami. Jedni z większymi, inni mają na głowie jedynie "błahostki". Kto powiedział, że wszystkie problemy tworzy los? Często to właśnie my jesteśmy ich przyczyną, a raczej twórcami. To, jak rozwiąże się te problemy zależy wyłącznie od nas. Możemy zrobić coś pozytywnego, lecz często nastolatkowie wybierają tę drugą drogę. Odreagowują w negatywny sposób. Wiecie co mam na myśli? Począwszy od "ukarania" swojego ciała, aż do ukarania siebie i jednocześnie swoich bliskich.


Samobójstwo nie jest odwagą wobec życia. To tchórzostwo.



      Pomimo tego, że tak bardzo gardzę odreagowywaniem na sobie w negatywny sposób, nie raz wyglądam jak człowiek, który upadł na dno i nie może się podnieść. To widać w spojrzeniu. Nie ma tej iskry, blasku. "Biedne" oczy niczego nie ukryją. Niestety.

"Nikt nie potrafi kłamać, nikt nie potrafi niczego ukryć, jeśli patrzy się komuś w oczy."
PAULO COELHO

Zastanawiam się, co korci ludzi do cięcia się...
Dlaczego czerpią satysfakcję z bólu?
Dlaczego sprawia to im przyjemność?
Przecież wytrzymałość przynosi pomyślny los.


Cięcie się nie jest uzależnieniem. Nie zawiera nikotyny. Nie może smakować. Nie pobudza. Nie sprawia, że odczuwamy radość z życia.

W takim razie, po co się ciąć? Ach, tak. Po to, żeby się "ukarać", że jesteśmy grube, że zrobiliśmy coś źle, że jesteśmy sobą.


Mam inny pomysł.
Jeżeli się tniesz, ponieważ nienawidzisz swojego ciała to warto wyżyć się na sobie w czasie biegania, lub uderzania w worek treningowy. Twoje odreagowanie przyniesie przy okazji pomyślny efekt!
Skoro zrobiliśmy coś źle proponuję iść i spróbować to naprawić a nie wyżywać się na niewinnym ciele.

      W życiu bywają momenty, w których jesteśmy zdołowani, przygnębieni, smutni. To jest normalne. Każdy tak ma. Ważne jest, aby nie wyolbrzymiać problemów tylko starać się je minimalizować a ostatecznie wyeliminować. Nawet jeżeli wypowiadasz słowa: "nie chcę żyć" nie masz pojęcia co mówisz. Chcesz, tylko po prostu musisz znaleźć sens swojego istnienia.

Wszyscy jesteśmy tu po coś. Ja też szukam swojego celu.




czwartek, 29 sierpnia 2013

Halo, czy to jeszcze Ziemia?

Witam w XXI wieku.

      W dzisiejszych czasach można zauważyć, że ci, którzy otrzymali więcej urody mają też więcej znajomych. Niech nikt się ze mną nie sprzecza, że tak właśnie jest w towarzystwie "zepsutych nastolatków". Osoby uważane jako hm, "nieładne" (to też pojęcie względne, bo każdy ma inny gust i jednym może się ktoś podobać, innym z kolei nie) są "nieodkryte" ponieważ ludzie oceniają innych po wyglądzie i w ten sposób nawet nie mają pojęcia jak cudowne charaktery mogą się kryć w pobliżu. Ale nie ma co się przejmować. Piękno przeminie, wartość człowieka się nie zmieni. A tak właściwie! Przecież kocha się za serce, nie za wygląd. Nie wiem czy tylko ja to zauważyłam: osoby urodziwe przechodzą na ogół przez większą ilość związków, ponieważ zauroczenie z drugiej strony opierało się głównie na wyglądzie, potem okazywało się, że charakter zupełnie nie odpowiada na dalsze utrzymywanie kontaktu. No chyba, że jest się bardzo niedostępnym (np. ja). Chwalenie za wygląd. Po co to mi? Jeszcze mam czas uratować swoją skromność i dodam, że mało razy mi się to zdarza. Miło i w ogóle, ale więcej radości sprawia (bynajmniej mi) pochwała charakteru, bo jest to coś, na co wpływam, co sama ukształtowałam. Nikt nie ma wpływu na to, jak wygląda.


      Wszyscy są tacy pokrzywdzeni. Muszą odreagować, tną się. To jest już normalne. Tak samo jak bycie biseksualnym (dobra, to akurat jest moda). Pełno tych "pokrzywdzonych dzieci tumblr'a", których profile są oblegane przez obrazki o tematyce śmierci, uzależnień i chorób.


        Ewidentnie, w dzisiejszych czasach jest moda na wszelkie narkotyki. Hm, może trafniej będzie: na używki pod każdą postacią. Młodzież jest tak zdemoralizowana, że jeżeli ktoś nie spróbował tego, co zakazane osobom poniżej 18 roku życia, to jest natychmiastowo wyśmiany. To znaczy, początkowo jest zdziwienie, że "ja nigdy nie piłam/paliłam", potem przechodzi w namowę: "TO JAK PRZYJDZIESZ TO DAMY CI SPRÓBOWAĆ" i ostatecznie: "ale ja nie chcę...". O! Właśnie w tym momencie rówieśnicy wybuchają gromkim śmiechem. Jakże to jest nienormalne! Potem po kolei słychać obelgi: "pewnie ma słabą głowę i się boi", "mama nie pozwala, hahaha", "nie umie się zaciągać i nie chce się ośmieszyć, ofiara". Może Wy mnie nie rozumiecie, ale zadajcie sobie pytanie: po co palić, skoro kiedy się dopiero próbuje po raz pierwszy - k a ż d y się krztusi? Czy to nie jest wystarczające zniechęcenie? Po co palisz skoro Twoje zęby robią się żółte, ubrania śmierdzą, a co więcej Twoja skóra jest przesiąknięta zatęchłym smrodem meliny? Po co palisz skoro dobrze wiesz jakie są tego skutki? Kiedy zaczniesz łapać łapczywie powietrze, będziesz pluł sobie w brodę, że tam, za krzakami skusiłeś się namowom kolegi, abyś tylko s p r ó b o w a ł. Czy życie było dla Ciebie tak brutalne, że nie potrafiłeś sobie poradzić z codzienną męką? Kontynuowałeś nałóg. Twój Wybór (czyt.Twój problem).Hej! Ty tam, trzymający się mojego ogrodzenia, chwiejąc się na nogach. Mówiłeś: "piję t y l k o na imprezach, ze znajomymi". Coś często były te imprezy, nie przyznasz? W każdy piątek, dosłownie. "Po co iść do szkoły skoro już z rana możemy skoczyć po piwo na "trójkąt"? Schowamy pod bluzy i wrócimy do domu, bo rodzice są w pracy. Tylko gdzie wywalimy butelki? Jak rodzice będą wyrzucać śmieci to je zobaczą!". Boli Cię wątroba? To może być jedyna nauczka, że nie znasz umiaru. A Ty, narkomanie? Co masz do powiedzenia? "Marihuana szkodzi mniej niż alkohol. Podaje się ją ludziom w szpitalach, czyli jest dobra! To ona powinna być legalna, nie te inne gówna". Heh. Wiesz dlaczego podaje się ją chorym? Po to, żeby ich "ogłupić", żeby nie czuli bólu. Skoro tego nie wiesz, to widocznie ta "dobroć" uśmierciła jeszcze więcej Twoich szarych komórek. Przecież wolność jest piękna. Lubisz mieć przymus do czegoś? Podoba Ci się, kiedy sprzedajesz smartfona, ponieważ nie masz pieniędzy na swoje uzależnienie? Kręci Cię wychodzenie na -30 bo "chce Ci się palić"? Cieszysz się, kiedy boli Cię brzuch, a rodzice ze zdziwieniem patrzą jak opróżniasz butelki wody jedną za drugą? Czy Twoim pragnieniem jest patrzeć "tam z góry" jak Twoi najbliżsi rzewnie płaczą, ponieważ po pijaku wsiadłeś do samochodu? Gratuluję. Gratuluję Ci, że podążasz za modą bycia "młodym-dorosłym". Ach. Tylko nie zapomnij o zrobieniu sesji z papierosem w ustach, i pamiętaj - bądź twarda! Na zdjęciu nie może być widać Twoich załzawionych oczu i miny jakbyś się dławiła. Przecież jesteś specjalistką w sprawach gardłowych.



MATERIAŁ NIE MIAŁ NA CELU OBRAŻENIA KOGOLOWIEK.

Dzień dobry, wszyscy umrzemy.

Cześć... Siemka... Hej...

       Jeju... w życiu nie powiedziałabym, że zacznę prowadzić bloga. Właściwie, dlaczego to robię? Powiedzmy, że wszystko ulega nowoczesności. Kartki w pamiętniku z czasem się kończą, prawda?

      Zacznę od przedstawienia mojej osoby.
Jestem realistką z nadmiarem pesymizmu. Dziwny początek, powinnam zacząć od napisania: "jestem licealistką i mam na imię Weronika, ale znajomi mówią na mnie -Vixa" no cóż... nie lubię być taka jak wszyscy. Szukam oryginalności. Można to dostrzec przede wszystkim w moim wglądzie. Moje dwa pofarbowane na czerwono warkoczyki plączą się w gąszczu niechlujnego koka. Mam pięć dziurek w uszach. Taka jestem zdemoralizowana! Zawsze bawi mnie kiedy ludzie pytają się czy mam tunele i czy to prawdziwy rozpychacz -  z uśmiechem odpowiadam, że to zwykły kolczyk. Nigdy mi się to nie znudzi. Na co dzień noszę niebieskie okulary - kujonki, które w połączeniu z aparatem ortodontycznym dają efekt... ech, chyba się domyślacie.


      Jak można mnie jeszcze poznać? Nie rozstaję się z nieśmiertelnikiem (nawet się w nim kąpię, nie wierzę...) Jest to znak mojego wczesnego zamiłowania do wojska.
      Charakter. Tak bardzo nie lubię poruszać tematów o mojej osobie, ale pierwszy wpis wymaga tego ze względu na szacunek (możliwie) odwiedzających.
Przyznam z moją skromnością, że uważam się za inteligentną i odpowiedzialną osobę. Zawsze mam swoje zdanie i rzadko dopuszczam opinie innych do swojego umysłu. Zachowuję się jakbym była cholernie odważna i pewna siebie, ale tylko udaję. Nauczyłam się, że trzeba takim być, aby osiągnąć to, czego się pragnie. Kolejna cecha! Ambitna. Z resztą, ukrywam wiele uczuć. Najbliżsi myślą, że wiedzą o mnie wszystko a tak naprawdę się mylą. Przyznam, że jestem osobą o skomplikowanym charakterze. Mogę być tym, kim tylko chcę. Zdrowy rozsądek podpowiada mi, żebym jednak nie zmieniała się więcej, ponieważ obecnie jestem "najlepszą wersją siebie". Tak też robię. Słucham rozumu, nie serca - żartuję, słucham rapu i rocka.
Mam dystans do siebie. Nie przejmuję się opinią innych i robię coś, nawet jeżeli wiem, że powstanie wiele plotek, lub zwyczajnie ludzie zaczną mnie wyśmiewać. Nie potrzebuję słów aprobaty.


Pisałam coś o dystansie do siebie? No. To tu macie Vixę , która robi z siebie celowe pośmiewisko.

      Nie boję się niczego a wręcz interesują mnie zjawiska paranormalne i pozostała wiedza w którą nie powinnam wsadzać nosa. Okej, przyznam - BOJĘ SIĘ WODY, ALE CICHO.

Próbowałam już wszystkiego w życiu pod względem artystycznym:
- tańca klasycznego,
- hip-hop'u,
- gry na gitarze,
- śpiewania,
- tworzenia sztuki komputerowej,
- rysowania/malowania,
- fotografii,
- gry aktorskiej
...oraz czegoś, co diametralnie zmieniło moje życie:
- kręcenia vlogów.

Mam wiele małych talentów, ale żadnego nie rozwijam. Mój błąd.

Od zawsze byłam pulpetem. Dalej nim jestem.

      Pomimo tego, że mam już 16 lat nigdy nie miałam chłopaka. Pomyślicie sobie, że jestem nieśmiała. Hm, w sumie to nie zaprzeczę. W jakimś małym stopniu to również się do tego przyczyniło. Lubie dokuczać chłopakom. Robię to, ponieważ uważam, że powinni być odporni psychicznie i wiem, że się tym nie przejmą. O dziwo, jestem lubiana.
SPŁAWIŁAM SIEDMIU
Czy coś jest ze mną nie tak?

       Dosyć niedawno jeszcze malowałam kreski eyelinerem, ale zaprzestałam, bo babcia powiedziała, że wyglądam jak dziwka. Dzięki babciu.