Przez to, że tak bardzo różnimy się charakterami samowolnie ustanawiamy hierarchię. Są ludzie, którzy pragną dowodzić nad wszystkimi. Stanowić "śmietankę towarzyską". Znajdą się też tacy, którzy będą podlizywać się tym "lepszym", żeby uzyskać chociaż troszkę poszanowania i "zaistnieć" w tej rzeczywistości. Jest jeszcze miejsce dla tych, którzy nie mają wystarczająco odwagi aby sprzeciwić się krzywdom, które wyrządzają ci "najlepsi". Czy tylko ja widzę podobieństwo teraźniejszości do czasów za panowania królów? Mianowicie w tym, że są lepsi gorsi i najgorsi (tak uważają inni). No halo, obudźmy się wreszcie!
Rozumiem. Są tacy ludzie, którzy rzeczywiście nie szukają znajomych. Nie szanują innego człowieka. Uważają się za lepszych. Gorzej jest, kiedy taka osoba znajdzie sobie cel, na przykład nas. Nieustannie obrzuca obelgami, obraża, wyśmiewa każde słowo wypowiedziane przez nasze usta. Tak więc, co z tym zrobić? Nic. Ignoracja denerwuje najbardziej.
Jestem takim typem człowieka, który nie przejmuje się opinią innych. Naprawdę. Potrafię śmiać się z siebie, więc jest dobrze. Lubie to w sobie. Powiedzmy, że mam już dostatecznie grubą skórę, żeby przejmować się jakimikolwiek oszczerstwami na mój temat. Uważam to za moją największą zaletę pośród nielicznej zbiorowości pozytywnych cech.