Jestem w pierwszej klasie liceum. Niedawno skończyłam kolejny etap w swoim życiu. Coraz bardziej wkraczam w dorosłość, pomimo, że wcale tego nie czuję.
"Hej! Gdzie wy mnie wysyłacie?! Matura za 3 lata? Żartujecie?! Jakie studia?! Gdzie chcę pracować? Cooo?! Mam być dojrzalsza? Ale, ale... nie umiem... jestem jeszcze dzieckiem." - mniej więcej tak się czuję.
Nowe otoczenie, nowi ludzie, nowi nauczyciele, nowe perspektywy, nowe myślenie.
Hm, właściwie, idzie się do takiej szkoły, nikt cię nie zna, masz "czystą kartę" u nauczycieli. Wydaje się tak sympatycznie, ale jednak człowiek boi się nieznanego. Wszystko jest nowe - tu jest problem.
Jeju... Za 3 lata będę pełnoletnia. Coś niesamowitego mieć tyle wolności. Decydować za siebie i swoje postępowanie. Dostajemy swobodę, ale musimy dać też coś od siebie. Ofiarowujemy naszą dziecinność, nieodpowiedzialność, natomiast musimy jak najszybciej zastąpić je dojrzałością i skutecznym podejmowaniem decyzji, które będą miały ogromny wpływ na naszą przyszłość.
Pamiętajmy jednak, że bycie dorosłym i pełnoletnim to nie to samo. Pełnoletność to stan fizyczny. Dorosłość - psychiczny.
Kierunek szkoły ponadgimnazjalnej powoli nakierowuje nas na pracę, którą zdobędziemy w przyszłości (kto znajdzie, ten znajdzie). No i proszę, niech nikt się nie usprawiedliwia słowami "w moim zawodzie nie ma pracy w tym kraju". Owszem, czasami są "wysypy" ludzi o określonej specjalności, ale to chyba logiczne, żeby nie brnąć za stadem! Potem dziwicie się, że ogromy młodzieży po humanie idą na prawo a potem skarżą się, że nie mogą znaleźć pracy.
Dobra, dobra. Żebym nie wyszła na mądralę przyznam się: jestem w klasie biologiczno-chemicznej, tak, jest to klasa ciesząca się największym zainteresowaniem w szkole. Zrobili nawet dwa oddziały. Tylko, że to jest jedyna klasa do której się nadaję xD.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz