"Lecę na drugą randkę, może się wreszcie pocałujemy."
Jakoś mnie to śmieszy. Może jestem dawnego przekonania i uważam, że pocałunek znaczy nieco więcej. To pewnie ze mną jest coś nie tak. Przecież to fajne - odliczać ile dziewczyn/chłopaków się "przelizało" (określenie cieszące się dużą popularnością wśród młodzieży). Może jest to ten sposób myślenia - poszukując prawdziwej miłości. Chyba nie chcę się "przejechać" na niektórych i z góry zakładam, że to nie wypali. Wymagania? Bardzo prawdopodobne, ale jeżeli wymagania, to do charakteru.
Po prostu nie mam szacunku do osób, które mówią o związku stosując zasłonę dymną - miłość. Oczywiście, to nie jest miłość. To tylko i wyłącznie jakieś uczucie dające pewne korzyści.
Przykładem tego jest fakt, że dziecko (u młodych osób) nie jest już "owocem miłości". Teraz to po prostu wpadka, i nie mówcie, że kiedyś też tak było. W średniowieczu również gwałcono kobiety. Zgadzam się, ale chodzi mi o chore związki typu "just friends", którzy się powiedzmy - "seksią" (lubię to słowo) tylko dla wzajemnej przyjemności. Rozrywka na porządku dziennym.
Pisząc to wszystko czuję się jak gatunek na wymarciu.
No cóż, jesteśmy na wymarciu, póki co trzeba się z tym pogodzić, może kiedyś to się zmieni i ludzie docenią wartość każdego takiego gestu. Wiem, wiem, marzenie ściętej głowy.
OdpowiedzUsuńJak dożyjemy. ;)
Usuń